środa, 19 lutego 2014

Po sesji i w jeszcze trwającej przerwie od szkoły, czas nadrobić zaległości;)

Witam Was kochani. Trochę się działo przez ostatnie 2 miesiące. przepraszam że nie dałam znaku życia, przez tyle czasu - nie miałam zbytnio czasu aby napisać posta, ale po kolei.
Po pierwsze...
Styczeń to był czas oddawania zadań i prac semestralnych a także pisania kolokwiów i zaliczeń, czyli miałam bardzo mało czasu wolnego dla wszystkich. Początek lutego to sesja która była dla mnie bardzo męcząca, ale dałam radę, na całe szczęście. Zaraz po egzaminach wybrałam się z koleżankami świętować udaną sesję. Tak naprawdę świętowałyśmy dwa razy. Pierwszy raz w miescie w klubie ( było fajnie, wsród znajomych dziewcząt, robiłysmy toasty potanczylysmy troche, no i poznałam kolesia młodszego niestety ode mnie, ale to szczegół). Druga impreza z dziewczynami była w pobliskiej dyskotece, już po powrocie na prawie 2 tygodnie do rodziców (było inaczej, ale też fajnie, poznałam bardzo fajnego chłopaka, z którym mam zrobione zdjęcie i on znalazł mnie na fb, tylko że - no właśnie - nie wymieniłam się z nim numerem telefonu, ale to da się nadrobić. nie wiem tylkoczy warto robić mu nadzieję, gdyż jest młodszy ( w wieku mego brata, a z młodszymi chłopakami nigdy mi się nie udawało) no ale w kazdym bądz razie spróbowac można.
Co dalej....
Podczas, gdy byłam u rodziców, natrafiłam na remont w domu. Tak więc miałam całe półtora tygodnia na pomoc rodzinie w ogarnięciu domu. Przyznam szczerze, roboty było bardzo dużo musiałam ścierać kurze, myć podłogi nawet po kilka razy dziennie bo brudzili, prać dywany itp. Na szczęście skończyłam i mogłam wrócić do siebie.
Jak spędziłam walentynki?
Nio właśnie, to b. dobre pytanie. Powiem tak, pamiętacie jak wam mówilam o tym chłopaku co do mnie startował - oszukał mnie, i zranił. Po prostu, pisał cały czas ze swoją byłą, nawet kiedy był ze mną, ponadto poszedł z nią na studniówkę, czego nie mogłam mu wybaczyć. Tak więc przestałam się do niego odzywać, zerwałam z nim wszelki kontakt. Więc co z walentynkami? 14 lutego, pojechałam na imprezę z bratem do pobliskiego klubu. Powiem Wam szczerze, że poznałam znowu kolesi, młodszych, ale pomyslałam lepszy rydz niż nic, i z nimi się bawiłam przez cała imprezę. Powiem też szczerze że nie spodziewałam się że mój były chłopak na niej też będzie. Nie miałam zamiaru się z nim bawic wiec dlatego imprezowalam z innymi. Ten jak mnie w innym towarzystwie zobaczył to się wściekł nas mnie, ale sceny nie zrobił w klubie na całe szczęście;) Dopiero na fb mi wygarnął co jest grane, ale - to już skończona historia z nim. Mimo wszystko, walentynki mi się udały;)
Co dalej...
Los tak chciał, że nie spotkałam się z przyjaciółkami przez ostatnie 2 tygodnie, znów nie mogłyśmy się zgrać. Mam nadzieję, że kiedyś to nastąpi, chociaż z 1 z nich się spotkałam, na dworcu, jak żeśmy wracały z innych miast. Chociaż z tego jestem zadowolona i mam nadzieję, że  nie zapomną o mnie i że się kidyś wszystkie spotkamy.
Co teraz...
Teraz, tzn przedwczoraj wróciłam do miasta, i probóje pisać moją pracę dyplomową. Oj muszę się zmusić, nie ma co narzekać, gdyż czasu coraz mniej zostało.
Zbiegów okoliczności ciąg dalszy...
 W poniedziałek ni stąd ni z owąd, pewna pani (tak gdzieś 50+) w miejskiej komunikacji, jadącej na moje osiedle, zagadała do mnie tak po prostu. Po dłuzszej rozmowie, dowiedziałam się że mieszkamy obok siebie, i ona także mieszka sama ale w innym bloku. Zrobiło mi się jej trochę żal, a jej jest smutno, że jest i mieszka sama, nawet nie ma z kim pogadać, tak od czasu do czasu. Dlatego też jestem zaproszona do niej na pogaduchy, kiedyś tam jak znajdę czas. Z pewnością dotrzymam jej towarzystwa w wolnym czasie, gdyż uważam, że trzeba sobie pomagać nawzajem:) W końcu to moja nie aż tak daleka sąsiadka;)
Mam jednak problem innej natury...
Nio właśnie. Jest ktoś, o kim ciągle myślę, praktycznie bez przerwy. Pamiętacie jak Wam pisałam w listopadzie zeszłego roku o randce z przystojniakiem?. Nie mogę o nim zapomnieć. To niesamowite i niebywałe, wgl jak to możliwe, że minęło tyle czasu,  spotkałam się z nim tylko raz, a ja wciąż o nim myslę. Może to fakt iż był mega zajebiaszczo przystojny, najprzystojniejszy z chłopaków których dotychczas poznawałam i z ktorymi chodziłam. Może to fakt że podobał mi się bardzo, był starszy ode mnie i wysoki. Jednak przypomnę - był on moim totalnym przeciwieństwem, jeśli chodzi o charakter, co zdążyłam zauważyć. On przystojny i bardzo wysportowany i do tego żołnierz, ja przeciętna, on śmiały ekstrawertyk ja cicha spokojna i nieśmiała introwertyczka. On bardzo rozmowny, ja prawie nic nie mówiłam, on strasznie porywczy i energiczny, ja sztywna i powolna. Jedyne co nas łączyło to podobne dzieciństwo, podobne upodobania kulinarne i troszkę podobne zainteresowania. Tak więc, on sam się do mnie pierwszy nie odzywał więc ja też się do niego nie odzywałam smsowo później do niego, bo stwierdziłam że to nie ma najmniejszego sensu, za dużo różnic a za mało podobieństw było między nami. On może mieć każdą, gdyż jest wysoki przystojny i pewny siebie, energiczny, wygadany - marzenie każdej dziewczyny. Wręcz powiedziałabym, że nie może się opędzić od dziewczyn. Widziałam, jaki wzbudzał zachwyt i zazdrość wśród mijanych na ulicy dziewcząt, które tak jak ja wodziły za nim wzrokiem, jak przechadzałam się z nim po mieście na pierwszej i niestety ostatniej pamiętnej randce w ciemno. Dlaczego w ciemno? Bo umówiła nas koleżakna, na rynku, pamiętam, że nawet nigdy wcześniej się nie widzieliśmy na oczy. Ale nie oszukujmy się, gdyby tak nie postąpiła ta koleżanka, on nawet by na mnie nie spojżał, gdybym szła ulicą. Po tym spotkaniu odniosłam wrażenie, że nie byłam w jego typie.Nawet powiem więcej, nie potrafiłabym go utrzymać przy sobie, sam by mnie zostawił, prędzej czy później. Ja szukam nieco innych priorytetów. Mój chłopak ma być charakterem podobny do mnie as nie być całkowitym przeciwieństwem. Tak postąpiłam a teraz cierpię (kurde no:( ). Ale z 2 str, może i dobrze się stało, znajdzie sobie lepszą fajniejszą dziewczynę, z odpowiednimi wymiarami itp itd. echhhhhhhh:/ mam nadzieję że to zauroczenie mi przejdzie kiedyś, byle tylko nie trwało to rok, bo będzie bardzo źle.
Perspektywa na nadchodzące dni - mam nadzieję że moje samopoczucie się poprawi, i że wreszcie zmobilizuję się do pracy, bo jak na razie idzie mi to b. ciężko. Póki co, będę sobie mówiła myśl pozytywnie - może to coś zdziała.
Tymczasem pozdrawiam Was serdecznie i do następnego postu kochani;)