środa, 27 listopada 2013

Dni mijają, obowiązki wzywają, dawne sympatie powracają.... a jednak, znajduję w sobie siłę, by sprostać tym zadaniom. I staram się nie wahać długo. I o to w tym wszystkim właśnie chodzi!

Hej;) Wreszcie mam chwilę, żeby napisać kolejnego posta. Co u mnie? - jak to co, normalka. Chodzę do szkoły, mam masę prac do zrobienia, od niecałych 3 tygodni skończyłam z imprezami - nie mam czasu żeby się z koleżankami gdzieś wybrać(z resztą, niedługo adwent, to tymbardziej nie powinnam). Jednak, muszę przyznać, że w zeszłych tygodniach trochę się wydarzyło.
3 tygodnie temu, byłam na weselu swego kuzyna. Było fajnie, choć muszę przyznać, że nie wybawiłam się:( Jak dobrze wiecie, jestem singielką, tak więc byłam na tym weselu bez partnera, ale za to wśród rodziny;) Przynajmniej sobie pogadałam, i potańczyłam z bratem i z tatą. W sumie nic szczególnego.
Potem, jakieś 2 tyg temu, odezwał się do mnie mój były. Miał w tym swój cel, a mianowicie - chciał spróbować ze mną jeszcze raz. Jednak ja się na to nie zgodziłam, z prostych powodów:
po 1 - wiem do czego on jest zdolny -on nie potrafi być wierny, zostawił mnie na dyskotece, i nie poczuwa się do winy. Co więcej, uważa że to moja wina, bo że za mało się nim interesowałam, co prawdą nie jest, gdyż zawsze byłam przy nim i mu pomagałam.
po 2 - on  jest za bardzo kochliwy, wylewny i męczący - kochliwy - bo szybko się zakochuje, wylewny - bo użala się nad sobą, i lubi "wypłakiwać się dziewczynie w rękaw" - jak dla mnie to mięczak. Męczący - gdyż lubi zasypywać smsami - jak dla mnie to strata czasu i pieniędzy.
po 3 - za to pocieszanie, czy moją pomoc dla niego, nic nie daje w zamian od siebie, nawet nie pochwali, nie powie dobrego słowa. Powiem więcej - uważa że moja łaska się jemu należy - cóż za arogancja i bezczelność!Chociaż nigdy tak wprost nie mówił, takie odniosłam wrażenie.
po 4 - on mnie szpieguje, a ja nie lubię takich osób.
po 5 - prowadzi gospodarstwo rolne, z hodowlą. Kiedyś powiem Wam że mi to nie przeszkadzało, teraz jednak tak. Przejrzałam jego zamiary. On powiela schemat gospodarzy na wsi - skąd ja pochodzę, i gdzie mnie rodzice w podobny schemat starali wychować.  Czyli rola kobiety = typowa kura domowa i pomoc w gospodarstwie i oprzątaniu. (Dowiedziałam się od niego, że z tego powodu, dziewczyna dla której mnie zostawił, od niego odeszła. Wszystko mi opowiedział. A więc tak: po 1 -była z miasta, i nie chciała pomagać w gospodarstwie, bo się na tym nie zna. Po drugie, ona jest po studiach a on po technikum, więc praktycznie niedużo ich łączyło, a więcej dzieliło. Co więcej, on nie chciał, żeby ona pracowała zawodowo, tylko w domu pracowała, jej to nie odpowiadało - dlatego myślę, że to wszystko było powodem jej ucieczki).
Teraz, chciałabym jej pogratulować, bo moim zdaniem dobrze zrobiła. Ten związek, byłby dla niej męczarnią całkowitą.
Dlatego też, z tych właśnie powodów, ja nie zgodziłam się na powrót do niego. W zeszłym tygodniu, kazałam mu się zmywać - no i odszedł, z wielką niechęcią i ogromnym ciężarem mu to przyszło, ale dał mi w końcu spokój z tymi smsami i dzwonieniem. Teraz mam przynajmniej święty spokój, i mogę skupić się na rzeczach ważnych, a nie na nieistotnych.
Co teraz? U mnie zaczyna się już świąteczny nastrój. Zaczynam w wolnych chwilach powoli słuchać piosenek świątecznych. Z resztą, wczoraj rano już padał śnieg, jest chłodno, a ja chodzę już w zimowej kurtce. Co więcej - siedzę wtulona w koc, delektuję się kiślem na kubek - jest pyszny i rozgrzewający, w sam raz na takie wieczory jak dziś. Tak wyglądają  uroki studenckiego życia;)
Kiedy wracam w odwiedziny do starych? To b. dobre pytanie, w ten weekend na pewno nie - mam zawalony pracami, do zrobienia, ale w następny - to już będą Mikołajki, więc może wtedy, ale jeszcze pomyślę. To zależy od tego, czy ankiety do pracy dyplomowej, uda się pani promotor sprawdzić. Jak będą oki, to mogę już ruszać w teren. Czas pokaże, jak będzie.
No cóż, to się Wam wyżaliłam co mi na sercu leży.
P.S. Jeśli jeszcze nie oglądaliście, to polecam, w ten piątek Listy do M. Byłam na tym filmie w kinie, 2 lata temu, jak dla mnie jest świetny, taki świąteczny, aż od razu się ciepła atmosfera świąt wokół robi, choć to jeszcze trochę za wcześnie - w święta mogliby to puścić na antenie.
Teraz pozdrawiam Was serdecznie  i cieplutko - do kolejnego postu;)

wtorek, 5 listopada 2013

Imprezy, zabawy, chłopaki... oj trzeba się wyszaleć, przed pisaniem pracy i przed kolejnymi tygodniami, zawalonymi robieniem zadań i nauką;)

Witam Was serdecznie. Co tu dużo mówić, jestem po weekendzie, i muszę stwierdzić że byłam w sobotę na imprezie. Z bratem, kuzynem i jego kolegą. Bawiłam się świetnie, gdyż grał zespół Clubbase. Pozatym, poznałam chłopaka - przystojny, wyższy ode mnie, tylko że - no właśnie, młodszy:/ Niby tylko rok różnicy, ale jednak ją widać:/ Muszę zakończyć tą znajomość, tak samo jak i z innym kolesiem, którego kiedyś na impr poznałam, a wciąż sie do mnie odzywa.
By the way...
Pozostał mi pewien niedosyt, po randce z przystojniakiem, o którym pisałam w poprzednim poście. Dziś zapytam się kolezanki - co nas swatała, czy woec niej tez sie tak zachowywał. Może też się czegoś dowiem. Ale, jak to mowią: nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło, a także: człowiek uczy się na błędach. Mam nadzieję, że i ze mną też tak będzie.
Ostatnio...
Pamietacie jak Wam pisałam o chłopaku, który mnie w supermarkecie zaczepił? Wczoraj też mnie spotkał. Przypadek? - tak myślę to b. możliwe.  Z naszej krótkiej rozmowy, dowiedziałam sie tylko jak ma na imie i gdzie pracuje. Nawet nie poprosił mnie o nr tel, ani ja jego. Kurczę, a szkoda nawet b szkoda. Jest mozliwy - inteligentny, wysoki chudy, z okularkami na nosie (zapomniałam dodać, że inteligentów też uwielbiam;) Z reszta kto wie, czas pokaze czy jeszcze sie w tym supermarkecie spotkamy;). Póki co, nie tracę nadziei.:)
Jednakże...
Cos się ze mną dzieje. Nie wiem czemu, ale dość często myślę, o takim kolesiu, co pól roku temu konczył tą szkołę. Jest 3 lata starszy i studiował na innym kierunku niż ja. Jednak, widziałam że sie jemu podobam, często sie na mnie ukradkiem partzył. Ale nigdy sie nie starał mnie poznac. Coś mnie w Nim intrygowało, jednak nie jestem w stanie stwierdzic, co dokładnie. Myślę że charakterem i trochę podobnym, wydawał mi się do mojego ojca, mozliwe ze przez to, darzyłam go niewyjasnioną (jakąś tam w pewnym sensie) sympatią. Zagadkowym było też to, że gdy mijaliśmy się na korytarzu w szkole, czułam takie ciepło w brzuchu,, dosłownie, kiedy czułam jego wzrok na sobie, czułam takie przyjemne mrowienie. Jednak, byliśmy tylko na cześć. Kurcze;), nie mogę sobie o tym przypominać. Niedobrze, bo teraz, choć wcale nie chcę, to często o nim myslę. O rety, muszę z tym skończyć, bo to źle wróży, i zniszczy mi psychikę. Mam nadzieję, że się nie zakochałam, bo to byłaby całkowita katastrofa. Nieeee, muszę zając się szkołą, to jest dla mnie najważniejsze. On szkołę już skończył, już nie mieszka pewnie w tym miescie, tylko znalazł sb prace, może nawet i dziewczynę, czego nie jestem pewna. Dobra, koniec z tym, pora wziąść się do roboty, jak zawsze.
Anyway....
 Dziś wybieram się na następną imprezę - a mianowicie - urodziny mojej koleżanki. Mam nadzieję że będzie to udany wieczór;)
Pozdrawiam wszystkich i czekajcie na relację z zabawy, w moim poście.
Tymczasem-trzymajcie się;)

piątek, 1 listopada 2013

Wszystkich Swietych... randka z przystojniakiem.... zmarnowana szansa... mozliwa impreza. Kiedy codziennosc staje sie niecodziennoscia

Witam Was kochani. Dziś jest święto Wszystkich Swietych. Dzień odwiedzania grobów bliskich i przypominania sobie chwil, kiedy jeszcze zyli, wgl. pamięci o nich, a także spotkań z rodziną. U mnie to swieto wyglada, zazwyczaj podobnie. Rano odwiedzam z rodziną groby bliskich, w różnych miejscowościach, potem zazwyczaj o 12. jest msza sw, (wtedy też spotkałam się z rodzina)a po niej wracam do domu.Od jakiegos czasu też, jeździmy z rodziną oglądac wieczorem kolorowe światełka na grobach. Dzis tez bylam i musze przyznac, ze to b piękny widok. Po prostu uwielbiam;)
Przyjaciolki...
Zastanawiam sie, kiedy sie z wami spotkam, kochane. W ten weekend chyba nie, bo zjezdzam w niedziele juz, a jutro na impreze pojade moze, wiec naprawde nie wiem. Strasznie nad tym ubolewam:/ Jest mi smutno i przykro:( Wgl co to za sprawiedliwosc ze ja moge tylko w niedziele odwiedzac znajomych a brat moze kiedy chce, to nie fair:( Zalezy od taty, czy mi woz pozyczy, czy tez nie. Mam nadzieje, ze kiedys to w koncu nastapi, bo zapomnimy o sobie, a to juz fajne nie bedzie:( Wiedzcie, ze cokolwiek sie stanie, dobrego czy zego, zawsze bede po Waszej stronie i zawsze bd o Was pamietac, chocby nie wiem co;)
Sprawy sercowe...
O ile to tak można nazwac. Nie wiem czemu, ale nie mam szczescia w miłości. i to naprawdę:(. Z resztą opowiem Wam, co mi się przydarzyło ostatnio.
A więc, zaczne od samiuśkiego począteczku;) Moim kolezankom ciągle nie pasuje, że jestem sama ( ogólnie wyglądam na smutną z tego właśnie powodu) więc jedna z nich postanowiła mi da nr do swojego kolegi, który nie ma  aktualnie dziewczyny. Powiedziała "tylko odezwij sie do niego, a on na pewno ci odpisze". opisała go dośc szczegółowo " Ma na imię .... jest przystojny, inteligentny, wysoki, starszy. Pomyslałam, pewnie wkręca, ale co tam, sprobuje, moze warto? Jak sie pożniej okazało nie było warto, bo ten chlopak okazał sie byc zwykłym napaleńcem i tyle. Ale po kolei.
No więc odezwałam się kilka dni później, do niego. Wkręciłam że pomyliłam numery, że pisałam do innego chłopaka, który ma tak samo na imię jak on. Musze stwierdzic ze nie do konca chwycil przynete, ale ucieszył się mimo wszystko, że tak miło i fajnie się jemu ze mną pisało. Cieszył się też, że w ten dziwny sposób poznał kogoś nowego. Nazajutrz zaproponował mi spotkanie. To mnie bardzo zaskoczyło, gdyż pomyślałam wczoraj z nim pisałam a dzis juz chce sie spotkac, to dziwnie podejżane. Przekonał mnie tym, że akurat tego dnia był w mieście w którym studiuje, i nie wiedział sam kiedy następnym razem tu zagości, więc się zgodziłam. Jakiegoż ja też miałam stracha, pomyślałam, rety, to jakis napaleniec, albo dziwny koleś, że juz tak szybko chce sie spotkac, ale do rzeczy. Wczesniej napisałam mu jak wygladam, zeby mnie rozpoznał na miejscu (zaznaczam że nigdy sie wczesniej nie widzielismy, ja jego po portalach spolecznosciowych nie szukałam ,z reszta on mnie tez, wiec to była 1 wielka niewiadoma, i to było nasze pierwsze spotkanie, taka randka w ciemno) Gdy przyszłam na umówione miejsce spotkania, na konkretną godzinę, moim oczom ukazał się ideał mężczyzny - wysoki, szczupły, wysportowany, dośc umięsniony i bardzo przystojny brunet, ubrany niczym model. Z wrażenia aż mi szczęka opadła (mówiąc w przenosni oczywisciexd). Ach ta moja słabosc do przystojnych facetów;)Uszczypnełam sie dyskretnie w rękę, zeby sprawdzic czy ja snie. Jak się okazało,  to nie był sen! To była najprawdziwsza rzeczywistośc;) Okazał się byc dzentelmenem. Na poczatku wytlumaczyl mi ze sie spoznil i wgl czemu. Potem przeparkowal samochód, aby miec blizej do niego dostep. Odnioslam wrazenie ze chyba mu sie spodobałam, bo juz na samym poczatku mnie skomplementował i prawie non stop prawie patrzył sie na mnie swymi slicznymi oczetami, az mi sie goraco robilo, i zaczelam sie peszyc. Od razu zauwazyłam ze to bardzo porzadny, bystry i wygadany chlopak, po prostu wulkan energii.Poszliśmy na lody. On opowiedział mi sporo info o sobie i sporo sie o nim dowiedziałam. Zołnierz, prawie konczący studia, lecz ateista, ojciec bogaty, wysoko postawiony, matka średniozamożna, w sklepie odziezowym pracujaca. On sam, jak na ta chwile biedny, (jezdzi takim rabnietym gruchotem, powiedział ze nie stac go na porzadny samochod, no ale kogo stac w dzisiejszych czasach?), mnie tez nie stac, bo jestem studentką na utrzymaniu rodziców, pieniądze nie są dla mnie ważne, liczy się człowiek. Ale powiedział ze sie dorobi;) Paradoks gonił za paradoksem.Jednak, kiedy tak mówił, z superciacha, którego poznałam na samym początku, mówiąc metaforycznie blednął mi w oczach. Stał się zwykłym, i myslałam ze tez normalnym i porzadnym chlopakiem. Zauwazylam kilka wad. Np, on wszystko bierze do sb wszystko strasznie doslownie. Jest strasznie porywczy. Trzecią wadą jest to, że on jest taki kochliwy tzn. ze już na 1-szej randce potrzebuje dotyku ciepla czulości (non stop sie do mnie przytulał, na co mu pozwoliłam, i próbował mnie pocalowac, ale sie nie dalam- sorki ale staram sie byc porzadna i zachowywac sie przyzwoicie, calowanie sie na 1 szej randce nie lezy w mej naturze, mam swoje zasady ) Uznał mnie chyba za jakąś oziębłą czy coś, bo zaczal sie inaczej zachowywac, tzn zachowywal dystans do mnie, i juz tak niechetnie ze mna gadal.Podczas randki non stop odzywały się moje wszystkie kompleksy - zostaw go w spokoju, on jest za ładny dla ciebie, nie jestes jego warta. Czulam sie nieswojo, po prostu nie wierzyłam ze ktos tak przystojny, moglby zainteresowac sie kims takim przecietnym jak ja. Na koniec randki, zaproponowal mi zabawe haloweenowa, która sam organizowal, ale odmowilam, bo chcial mnie przenocowac u siebie, tzn nie odwiozlby mnie do mego domu. Domyslam sie, co moglby mi zrobic, jak dla mnie, to za wczesnie na takie wypady. Na koniec randki, zaproponowal, ze mnie odwiezie (kurcze pelna kulturka, nie spodziewalam sie tego po nim). Pomimo wielu obaw, i zapewnieniu przez niego, ze nic mi nie zrobi zgodzilam sie, i odwiozl mnie na osiedle, a nawet wiecej, pod sama klatke schodowa mnie odprowadzil. Lecz nie rozumiem tego bo, teraz sie chyba obraził, już od tygodnia nic mi nie odpisuje na sms nie dzwoni, wgl nie daje znaku zycia. Dla niego przestałam istniec. Zastanawia mnie tylko czy to moja wina? Bowiem wtedy, dzień po spotkaniu miałam wesele mojego kuzyna, w którym On chciał też uczestniczyć, ale że było za późno, aby kogokolwiek się spytać o zgodę, odmowiłam. I może to było tak zwanym "gwoździem do trumny", bo już potem się nie odzywał wcale. Nie wiem, co mam o tym myslec. Moze i lepiej, ze tak sie stalo, on był jak to mowia - goracokrwisty a ja jestem zimnokrwista, tzn ze mam mniejsze potrzeby w czulosci niz on. Moge tylko sie domyslac i spekulowac, ze on do mnie nie pasował, bylam jego prawie całkowitym przeciwienstwem, on ekstrawertyk ja introwertyczka, on z miasta, ja ze wsi, ja katoliczka on ateista i cała masa innych. Odzywaja się od czasu do czasu moje mysli - no tak, to bylo zbyt piekne by moglo byc prawdziwe, przeciez ta znajomosc od poczatku zle rokowała. Mam przynajmniej nauczkę na przyszłośc.

Chłopaków obserwacja ciąg dalszy...
Nie poddałam się po tym doswiadczeniu. Nadal oglądam sie za chłopakami. Po raz pierwszy w zyciu, musze stwierdzic, ze warto byc młodym i mieszkac w miescie. Ach te podróże komunikacją mejską, i obserwacja wielu przystojnych studentów bez konca (robie to tak dyskretnie, ze zaden z nich nie zauwaza, ze ich obserwuje, i to jest super;) i dobrze, bo przynajmniej, podróż od razu mi się umila, mogąc się na nich patrzec;)Ostatnio wpadł mi w oko pewien student, ktory wraz ze mna wracal 1 autobusem w moje rodzinne strony. Ach jak przyjemnie, było mi sie na niego dyskretnie spoglądac (z jego strony zero odzewu, z resztą jak zawsze, bo ukrywam to, że niby obserwuję kolesi;) poprawa humoru gwarantowana;)

Jutro moze brat mnie zabierze na jakies halloweenowe party, w pobliskiej miejscowosci, ale to jeszcze nie jest pewne. Ja tam zawsze jestem chetna, jak cos;)
Dzia ze jestescie ze mna kochani, dziekuje za czytanie moich postow, i czekajcie na nastepny. Mam nadzieje, ze bedzie sie dzialo. Tymczasem pozdrawiam;)