poniedziałek, 16 listopada 2015

Aktywny weekend, niesie za sobą niezwykłe wydarzenia

Heja Wszystkim;) Oto kolejna dawka wydarzeń z ostatniego weekendu;)
Na czwartek, wzięłam sb wolne, byłam do południa w biblio, a później próbowałam pisać pracę;) Piątek trzynastego okazał się i tym razem pechowy. Wyobraźcie sb, że tego dnia rano, tuż przed autobusem, wróciłam się do mieszkania, gdyż myślałam, że nie wzięłam kluczy. Okazało się, że je jednak wzięłam. Ten gest, był zwiastunem pechowych wydarzeń w dalszym ciągu dnia. W związku z tym, że przez cały dzień nie miałam klientów, wyszłam sobie 15 min wcześniej z pracy, aby odebrać koleżanki z dworca (ponieważ w ten weekend miałyśmy zjazd);) Pech sprawił, że szef, przybył na miejsce pracy mnie odwiedzić, dokładnie 10 min po moim wyjściu. Kiedy zobaczył, że mnie nie ma, zadzwonił do mnie i kazał mi natychmiast wrócić. Konsekwencje tego czynu, były dla mnie straszne. Myślałam, że wyrzuci mnie z roboty od razu. Skończyło się na szczęście na ostatecznym zagrożeniu.  Bardzo się na mnie zezłościł (z resztą wcale się nie zdziwiłam). Kazał mi od teraz, bardzo przykładać się do roboty, cały czas przebywać w miejscu pracy, nigdzie się nie oddalać i wykonywać wszystkie jego polecenia. Masakra, podłożyłam mu się i teraz mam przerąbane:/ Załatwiłam z nim wszystkie bieżące sprawy, a on kazał mi raporty z każdego dnia przysyłać na meila. Nic mi nie zrobił;) Aż się boję, co jeszcze może wymyśleć:/  Po tym czynie, poczułam się winna, było mi b głupio że tak postąpiłam, straciłam również chęć współpracy z szefem. Mam nadzieję, że nie przedłuży mi tego stażu. Potem wróciłam do mieszkania, koleżanka już na mnie czekała. Trzy godziny później, przyszła kolejna koleżanka. Cały weekend razem nocowałyśmy;). W sobotę, byłyśmy na zajęciach, po nich sama wróciłam do mieszkania, aby dokończyć pisać pracę, a koleżanki pojechały do nowo otwartej galerii na zakupy ciuchów i kosmetyków:)
Kiedy wracałam ze szkoły, miałam znów dziwną przygodę.
Na jednym z przystanków, do tramwaju wsiedli dwaj wytatuowani kolesie. Jeden młody, w wieku szefa tak jakby, drugi dużo starszy przed 60tką. Rzucili w moją stronę workiem z czymś. Odskoczyłam natychmiast. ten młodszy to zauważył i powiedział do mnie "proszę się nie bać, granatów i karabinów tam nie ma". ja do niego odpowiedziałam spoko;) On na to: Myślałaś ze my jesteśmy bandziory, a to wcale nieprawda. W tym worze mamy ubrania dla dzieci z domu dziecka". Ja do nich naprawdę?, oni: tak! Ja do nich: jednak pozory mylą:) A oni: nie należy oceniać książki po okładce:) Oni na koniec, powiedzieli że jestem fajna, ja na to akurat. A potem na wychodnym, życzyłam im miłego dnia, a oni do mnie do zobaczenia:)
Dziewczyny wróciły o godzinie 21. Wieczorem, pogadałyśmy trochę i wypiłyśmy sobie winko cin cin;) W niedzielę oddałam gotowy rozdział, nad którym przeszło 2 tygodnie się męczyłam. Potem byłam z koleżankami na zajęciach do późna:) na koniec dnia, obejżałam sb rolnika szukającego żony;) A dziś, na sam koniec roboty, przyjdzie do mnie koleżanka, i razem pójdziemy na jakieś jedzonko;) może właśnie do nowo otwartej galerii;) Tymczasem, tyle na dziś;) oczekujcie następnego postu;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz